Fenomen minionej epoki PRL polega na tym, że mimo iż za nic nie chcielibyśmy cofnąć się w czasie, mamy do niej niewytłumaczalny sentyment. Być może dzieje się dlatego, że czasy te kojarzą nam się z dużą dozą absurdu, ale też wydają się mniej skomplikowane pod kątem relacji międzyludzkich, ciekawsze. Nie ulega wątpliwości, że był to całkiem inny świat, który wspomina się z nostalgią i łezką w oku. Człowiek człowiekowi raczej nie był wilkiem, społeczeństwo bratało się szybciej i chętniej. W takim też duchu odbywają się zabawy w PRL na wrocławskim rynku, lokalu, który kultywuje te tradycje, za którymi tęsknimy. Przystrojony jest wieloma tematycznymi gadżetami, jak głowy Lenina (znad pianina), proporce, stare fotografie, wycinki z gazet, fragmenty przemówień politycznych, a wszystko to oczywiście z epoki komunizmu. Zabawa jest dyskretnie kontrolowana przez wyzierające z ukrycia surowe postaci Stalina, Gierka i Gomułki, nie przeszkadza to jednak szaleństwu, jakie szybko porywa wszystkich gości. Na porządku dziennym są tu zbiorowe śpiewy zamierzchłych, a jednak wciąż żywych przebojów Maryli Rodowicz, Wodeckiego, Jantar, Alibabek itd., a wymieniać trzeba by było bez końca. Śpiewy często przeradzają się w upojne tańce, a wtedy w ruch idzie cała sala, by dać upust poczuciu jedności.